Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najnieprzychylniejszych księciu Andegaweńskiemu, czyli tem samem najprzychylniejszych królowi.
— Do szatana — zawołał Chicot — nie trącaj panie Bussy moje ulubionej szlachty, bo tak dobrze jak każdy inny dobędę szpady.
— A! — z uśmiechem mruknął Henryk — na honor, dobrze widzi rzeczy...
— Ukarzę Chicota, Najjaśniejszy panie, jeżeli podobne będzie stroił żarciki, — odezwał się Maugiron.
— Nie narażaj się; Chicot jest szlachcicem i pod względem honoru jest bardzo drażliwy. — Zresztą, nie on zasługuje na karę, bo nie on jest najzuchwalszym, Tym razem trudno się było omylić.
Quelus dał znak panom d‘O i d‘Epernon.
— Panowie — rzekł Quelus odwodząc ich na stronę — pójdźcie na radę, ty zaś Saint-Luc rozmawiaj z królem i dokończ zgody, jak mi się zdaje, szczęśliwie zaczętej.
Saint-Luc wolał tę rolę i zbliżył się do króla i do Chicota, którzy się właśnie zeszli.
Tymczasem Quelus, odprowadził do okna czterech przyjaciół.
— I cóż? — zapytał d‘Epernon — właśnie umizgałem się do jednej z dam i jeżeli nic ważnego nie powiesz, gniewać się będę.
— Mam wam powiedzieć moi panowie — odrzekł Quelus — że zaraz po balu idziemy na polowanie.
— Dobrze — rzekł d’O — ale na jakie?
— Na dzika.
— Cóż za szaleństwo przyszło ci do głowy, drżeć na zimnie i narażać się na rozszarpanie?
— Co mnię to obchodzi! ja idę.