Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czył się z dawnymi swoimi kamratami. Żakomo, który mniemał, że go już dawno zabili, albo powiesili, przyjął z ukontentowaniem, z jakiém ojciec przyjmuje swoję dziécko; opowiedział swoję ucieczkę — i wszyscy uwierzyli mu.
Szkoda, że tak poźno przybyłeś, rzekł Żakomo, obiadowałbyś z nami.
Antonio odpowiedział, że się najadł dowoli przed ucieczką, że może wybornie czekać aż do jutra; zkądinąd dodał on, spodziewam się, że nie macie tu podostatkiem żywności, tém więc lepiéj, że aż jutro będę zmuszony jeść cudzą porciją.
Z twarzy Żakomy można było wyczytać, że chciał odpowiedzieć: — Nie opływamy tu wprawdzie w dostatki, lecz mamy dosyć, ile konieczna wymaga potrzeba.
Antonio wyobrażał sobie, że znajdzie swoich kamratów wychudłych, wybladłych, umiérających z głodu; aż tu przeciwnie, każdy z nich był lekkim, żwawym, każ-