Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, odpowiedział Major z nader obojętną miną.
— I jakże mogłeś, będąc tak przyzwyczajonym do wygodnego życia, znieść podobne niewygody?
— Oh! zawołał Doktor, na szczęście byłem w tym regimencie, który z samego początku głodu zabrał Austryakóm bagaże, niewiełleśmy więc wycierpieli dyety.
— Dobrzeż ci było? zapytał się śmiejąc półkownik.
— Nie źle, odpowiedział obojętnie Doktor.
— Dobrze więc, mówił półkownik, będziemy czekać nim się poddadzą albo poumierają z głodu. Może zajdziesz do mnie na śniadanie?
— Najchętniéj, półkowniku.
— Juljanie, rzekł półkownik obracając się do swojego plantona, podskocz do kucharza, i powiedz, że cztery jeszcze osoby przybędą dzisiejszego ranka na śniadanie.