Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sonnino. Marja tylko jedna siedziała spokojnie na miejscu, z którego słuchała powieści.
— Za co się nie udać na spoczynek, Marjo? rzekł Żakomo przymiającym się tonem.
— Jeszczem nie znużona.
— Zbytnie czuwanie może zaszkodzić twojemu dziecięciu.
— Słucham cię Żakomo.
— Żakomo rozesłał swój płaszcz na piasku. Marja się położyła, i poglądając nań skromnie:
— A ty? rzekła.
— Ja, odpowiedział Żakomo, pójdę szukać przejścia do ucieczki od tych potępieńców Francuzów; nie znają dobrze położenia téj góry; zapewne nie wszystkie przejścia osadzili. Zresztą, nie podobna zostać wiecznie na téj skale, musimy zmykać; — a co rychléj, to lepiéj.
— Pozwól mnie iść z tobą, rzekła Ma-