Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

usiadła, ja stałem przed nią wsparty na poręcza krzesła.
— O jakże to wszystko dziwném mi się wydaje, rzekła. Nie miałam żadnego o tém wyobrażenia (spojrzała na salę), gdyż nie mogłam nawet we śnie widzieć podobnych rzeczy. Lecz uwiadomiono mię listownie, że on tu będzie z jakąś kobietą; ohi! jakaż to być musi kobiéta, jeżeli się ośmieliła wejść tutaj!
Spojrzałem ze zdziwieniem: zrozumiała mię.
— Dobrze wyszedłem, chciałeś powiedzieć, nieprawdaż? Lecz ja, niestety ja go szukam, bo jestem jego żoną. Innych swawola albo rozpusta sprowadziła tutaj; mnie zaś, ah! mnie piekielna zazdrość! Ścigałabym go wszędzie: poszłabym wśród nocy na smentarz, nad Sekwanę na plac kary zbrodniarzów w dniu exekucyi; a jednak, przysięgam ci, będąc jeszcze panną nigdym nie wyszła na ulicę