Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jego opowiadania. Zresztą wątpiłem czy nie oszalał on rzeczywiście.
— Przypominasz operę na której spotkaliśmy się z sobą? rzekł po chwili milczenia.
— Ostatnią, gdzie było dwieście górą osób?
— Tak, tę samę. Opuściłem cię z zamiarem udania się na rozmaitości, o których mówiono mi jak o osobliwości jakiéj w naszéj ciekawéj epoce; chciałeś mi wyperswadować ażebym nie szedł; jakaś niewidzialna siła pociągnęła mię. Oh! czemużeś nie widział tego, ty, który lubisz skreślać podobne obrazy! Szkoda że Hofman albo Kallot nie mogli być tam, dla odmalowania lego widoku tak fantastycznego, jaki się przedstawiał przed mojémi oczami! opuściłem był operę smutną i pustą, tam zaś znalazłem salę zapełnioną i wesołą: na korytarzach, w lożach, na parterze, wszędzie było mnóstwo. Obszedłem wkoło salę, dwadzieścia masek nazwały mię