Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że.... Niech żyje król i jego poddani! — Był to Tinguy.
— Śpieszę!... rzekł Marso, przerzynając się przez tłum, który go z sobą pociągał, przybywa z nim aż na wielki plac; staje naprzeciw gilotyny, podnosi papier, wołając: — przebaczenie! przebaczenie!
W téjże chwili kat podnosząc za długie światłe włosy głowę młodéj dziewicy przedstawił ten okropny widok ludowi:, przerażony naród odwrócił z przestrachem oczy; krew strumieniami z niéj się sączyła!... Wtém nagle wśród milczącego, zdumionego tłumu, krzyk wściekłości, w którym wszystkie siły ludzkie zdawały się wyczerpać, dał się słyszeć. Marso we włosach téj głowy zobaczył różę, jaką dał na pamiątkę młodéj Wandejce.