Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mój luby, mój przyjacielu! jakże śmierć dla mnie teraz jest okropną!
Młody generał z pistoletami w ręku pomknął się ku drzwiom. Zdumieni żołnierze cofnęli.
— Nielękajcie się, rzekł kapłan, postępując na przód, mnie to szukają, jato mam umrzeć.
Żołnierze otoczyli go.
— Dziatki, rzekł głosem mocnym obracając się do młodych małżonków, padnijcie na kolana, błogosławieństwo umierającego jest święte; ja więc stojąc nad grobem chcę oddać wam ostatnie moje błogosławieństwo.
Zdumieni żołnierze pozostali w milczeniu; kapłan wyjął ukryty zanadrą krucyfix, wzniosł ku nim, modlił się za nich. W téj uroczystéj chwili głębokie wkoło panowało milczenie, każdy zdawał się dzielić jego święte wyrazy. Idźmy, rzekł nareszcie kapłan.