Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bnety; tu największa korzyść dla republikanów, gdyż byli dobrze uzbrojeni. Ksiądz jednak kończył swą mszę.
Wandejczykowie zaczynają cofać, całe ich szeregi złorzecząc padają. Kapłan się postrzegł, — dał znak: pochodnie zagasły, zaczęto walczyć w ciemnościach. Wśród tego nieporządku nastała rzeź okropna, każdy uderzał z wściekłością nic nie widząc, umierał nie prosząc pardonu.
Przebaczenia! przebaczenia! wolał jednak głos tkliwy klęcząc przed Marso, który już wzniósł był swój miecz.
Młody Wandejczyk bezbronny, szukał sposobu wyjścia z tego okropnego zamieszania. — Przebaczenia, przebaczenia proszę! wołał. Wstrzymaj się, ocal mię! na miłość Boga, na miłość twéj matki! ocal mię!
Wzruszony generał chcąc go uchronić przed wzrokiem żołnierzy, odprowadził od placu bitwy, lecz wkrótce musiał się