Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łem szklankę, myśląc sobie w duchu: bodajby ta woda przemieniła się dla ciebie w truciznę! Wziął: jego ręka jednak nie drżała: tylko kiedy mi wracał szklankę, postrzegłem, że tak mocno ścisnął zębami swojémi, iż szczerby porobiły się na brzegach.
»Odwróciłem się rzucając przez głowę szklankę, i postrzegłem swojego pana, który się już zupełnie przygotował czasu mojéj nieobecności. Był tylko w majtkach i w koszuli, a do tego jeszcze i rękawa zachylone aż pod ramiona. Zbliżyłem się do niego: — Czy pan nie ma nic więcéj mnie do rozkazania? zapytałem. — Nic, odpowiedział; nie mam ani ojca, ani matki, jeżeli umrę.... Napisał słów kilka ołówkiem... Oddasz ten papier pannie Marji...
»Spojrzał raz jeszcze na zwłoki kapitana, i zbliżając się do swojego przeciwnika, rzekł: — »No mościpanie.