Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To dobrze, odpowiedział Żakomo, możecie wieczerzać.
— A ty Kapitanie? zapytała Marja.
— Ja, nie będę.
— I ja także.
— A to czemu Marjo?...
— Nié mam apetytu.
Ostatnie słowa były wymówione głosem tak cichym i przenikliwym, i zardzawiały bandyta na dźwięk jego zdawał się być wzruszonym; zbliżył swą ogorzałą rękę do czoła kochanki — Marja z czułością przycisnęła ją do ust swoich.
— Dobra Marjo!
— Drogi Żakomo!
— Nie mówmy o tém — lepiej zrobisz, gdy zasiądziesz do wieczerzy.
Marja usłuchała, i oboje usiedli około plecionki słomianéj, na któréj rozłożone były sztuki baraniny upieczonéj na bagnetach karabinów, sér kozi, laskowe orzechy, chléb i wino.