Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skały znikł z przed oczu Żakomy i jego bandy, Andre oddalając się od zbójców nie obejrzał się żadnego razu, aż dopiéro ledwo spojrzał za siebie; lękał się, ażeby bandyci nie wytłumaczyli tego ruchu za znak niedowierzania albo tchórzowstwa.
Po odejściu Andre wszyscy bandyci stali czas jakiś na tém samém miejscu, na którém ich zostawił w milczeniu i nieruchomie. Nareszcie Źakomo wstał i nie mówiąc ani jednego słowa, oddalił się. Bandyci zostawszy tylko sami, zaczęli szukać; ażeby czémkolwiek przytłumić dokuczający głód: jedni znajdywali różne korzonki; inni dzikie owoce, inni próbowali gryść młodą latorośl. Marja tylko jedna została na miejscu przy skale; czuła że w jéj łonie jest jeszcze mléko dla dziecka.
Po upływie dwóch godzin, Żakomo wrócił, trzymając w jednéj ręce ogromny konczaty kij z żelazném ostrzem, jakich pastérze rzymscy używają strzegąc trzod