ma nogami, jakby wężem podwójnem: tym razem Laokoon zwyciężył płaza; im bardziej wzmagały się usiłowania Tebańczyka, tem silniej Lucjusz ściskał więzy, któremi go skrępował i nieruchomy, z głową wspartą o piersi nieprzyjaciela, jakby przysłuchując się jego stłumionemu oddechowi, pozostał w tej postawie, aż wreszcie na Tebańczyku zaczęły występować znaki konania. Zrazu pot śmiertelny spływał mu z czoła na oblicze, zmywając kurz powlekający je; potem twarz okryła się purpurową barwą, zachrapały piersi, nogi odpasały się od ciała przeciwnika, odpadły wtył ręce i głowa; nakoniec potok krwi wytrysnął gwałtownie z ust i nosa. Wówczas Lucjusz rozluźnił ręce i zemdlony Tebańczyk upadł bezwładnie u nóg jego.
Żaden okrzyk radości, żaden poklask nie powitał tego zwycięstwa; tłum zdumiony, pozostał milczącym i nieruchomym. Nic wszakże nie było do zarzucenia: wszystko się odbyło podług zapaśniczych prawideł; żaden zdradliwy cios nie został zadany, Lucjusz szlachetnie zwyciężył przeciwnika. Chociaż jednak zajęcie widzów nie objawiało się przez okrzyki, niemniej atoli wszyscy byli do najwyższego stopnia rozciekawieni. Gdy więc niewolnicy wynieśli zemdlonego zapaśnika, wszystkie spojrzenia skierowały się ku atlecie, którego zręczność i siła, rozwinięte w poprzedniej potyczce, zapowiadały Lucjuszowi groźnego przeciwnika. Ale zawiedzione zostało powszechne oczekiwanie, bo w chwili, gdy Lucjusz sposobił się do drugiej walki, postąpił ku niema atleta z postawą pełną uszanowania i zginając kolano, podniósł rękę na znak, że się uznaje zwyciężonym. Zdawało się, że Lucjusz przyjmował ten hołd i postępek bez żadnego zdziwienia; zamiast bowiem podać rękę
Strona:PL Dumas - Neron.djvu/43
Wygląd
Ta strona została przepisana.