Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A!... jakież to piękne!... Boże, jakie piękne!...
Wyjęła z pudełka naszyjnik z wielkich brylantów czystej wody, tak błyszczących i tak umiejętnie dobranych, że zdawały się potokiem ognistym, spływającym po ślicznych rączkach monarchini.
Naszyjnik falował jak wąż o łusce z błyskawic.
— Zadowolona jesteś?... — zapytał król.
— Nad wszelki wyraz, Najjaśniejszy Panie. Zanadto mnie uszczęśliwiasz.
— Naprawdę?...
— Patrz na ten pierwszy rząd, djamenty wielkie jak orzechy!...
— Rzeczywiście.
— A jak dobrane!... Niczem nie różni się jeden od drugiego. Co za stopniowanie umiejętne!...
Spuściła głowę i smutek przebiegł po jej twarzy, ale trwało to tak krótką chwilę, że Ludwik XVI nie spostrzegł wcale.
— A teraz zrób mi jednę przyjemność.
— Jaką?...
— Pozwól, żebym sam założył ci ten naszyjnik...
Królowa wstrzymała męża.
— To cacko niezmiernie drogie, nieprawdaż? — zapytała z wyraźnem drżeniem w głosie.
— Może być — odpowiedział król wesoło — ale mówiłem ci, że je przeceniasz. Naszyjnik ten, na właściwem dopiero miejscu, to jest na szyjce twojej, nabierze wartości prawdziwej.
Mówiąc to, Ludwik zbliżył się do królowej, a trzymał w ręku wspaniały naszyjnik z agrafą, zrobioną także z wielkiego brylantu.
— Nie, nie — powiedziała królowa — daj pokój. Schowaj naszyjnik z powrotem do pudełka.
— Nie chcesz, żebym go pierwszy zobaczył na tobie?
— Bóg widzi, Najjaśniejszy Panie, że nie odmówiłabym ci tej przyjemności, gdybym przyjęła podarek, ale...
— Ale... — powtórzył król zdziwiony.
— Ale... ani ty, Najjaśniejszy Panie, ani nikt inny, nie ujrzy na mojej szyi klejnotów takiej ceny.
— Odmawiasz mi? — Odmawiam zawieszenia na szyi miljona, albo półtora miljona, bo to tyle z pewnością kosztuje.