Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/657

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Na kolana.
— Co!... ja na kolana?... wyrzekła Joanna — Ja, z Walezjuszów, mam paść na kolana.
— Taki jest rozkaz — odrzekł, nachylając się nad nią.
— Ależ — zaprzeczyła Joanna — chyba nie znasz pan prawa. Wysłuchania wyroku na kolanach wymagają od osób, skazanych na publiczne przyznanie się do winy.
— O!... musisz pani...
— Nikomu nie każą wyznawać winy publicznie, jeżeli nie skazany jest na karę hańbiącą. A, o ile mi wiadomo, wygnanie nie jest karą hańbiącą.
— Przecież nie powiedziałem pani, że jesteś skazana na wygnanie — odpowiedział smutnie pisarz.
— Mów więc pan, jakiej kary mam się spodziewać?
— Tego się pani dowiesz dopiero, padłszy na kolana.
— Nigdy! przenigdy!
— Ależ pani jest to pierwszy warunek, który musi być dopełniony. Uprzedzam panią także, że odnośny paragraf prawa opiewa, iż, gdy kto nie chce paść przy tej cerenonji na kolana, jesteśmy zmuszeni siłą go zmusić.
— Jakto użylibyście siły względem kobiety?
— Tam, gdzie chodzi o zadośćuczynienie sprawiedliwości i oddanie należnego szacunku królowi, nie możemy brać w rachubę, czy obwiniony jest kobietą czy mężczyzną.
Zechciej mi pani oszczędzić przykrości, w razie bowiem uporu z pani strony, będę się musiał uciec do środków gwałtownych.
— Nigdy tego nie uczynię.
Pisarz złożył swe papiery i wydobył z boku szpadę, którą ukrył w przewidywaniu tego, co miało nastąpić.
Następnie, z upoważnienia generalnego prokuratora, przeczytał rozkaz, na mocy którego mógł już teraz przystąpić do użycia siły.
Joanna wcisnęła się w kąt celi i sądziła, że ujrzy za chwilę bagnety ukrytych za drzwiami żołnierzy.
Ale pisarz nie kazał nawet drzwi otworzyć, dał tylko znak ludziom, o których wyżej wspominaliśmy. Ci zbliżyli się automatycznie, jak machiny wojenne, które zawsze do jednego celu są używane.
Jeden z nich schwycił Joannę z jednej strony pod rękę, drugi pod drugą i tak ciągnęli ją aż na środek sali, pomimo jej wysiłków i krzyków.