Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/610

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XLVII
W BIURZE PANA NACZELNIKA

Pan de Crosne wiedział o panu de Cagliostro wszystko, co zręczny naczelnik policji wiedzieć może o mieszkańcu Francji, a to wcale niemało. Pan de Crosne był człowiekiem sprytnym, znał wszystkie sposoby i sposobiki swego stanowiska, dobrze był widziany u dworu, nie zależało mu więc na łaskach i nie był zbyt dumny, słowem, niełatwo było go zjednać.
Temu nie mógł Cagliostro — jak ongi panu de Rohan — ofiarować luidory, pochodzące z pieca hermetycznego: temu nie można było pokazać rewolweru, jak to uczynił Balsamo z panem de Sartines; od tego Balsamo nie mógł żądać zwrotu Lorenzy, lecz sam jemu musiał zdawać rachunek. Dlatego też hrabia, nie czekając na bieg zdarzeń, prosił o posłuchanie u naczelnika policji.
Była to gra otwarta, mająca zacięcie, którego jeden z graczów wcale nie podejrzewał, a graczem tym, przyznać należy, był pan de Crosne.
Znał Cagliostra jako szarlatana, nie wiedział jednakże o istnieniu alchemika, robiącego złoto.
Pan de Crosne oczekiwał od Cagliostra wyjasnień, dotyczących naszyjnika i frymarek pani de la Motte... w tem objawiała się jego niższość... Lecz mógł pytać, więzić, śledzić... na tem polegała jego wyższość. Przyjął hrabiego, jak człowiek, pewny swego znaczenia, lecz niechcący być nieuprzejmy. Cagliostro trzymał się odważnie. Chciał tylko uchodzić za wielkiego pana; tę tylko słabostkę chciał okazać.
— Panie — rzekł naczelnik policji — prosiłeś pan o posłuchanie. Przybyłem naumyślnie z Wersalu, aby panu je udzielić.