Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Napróżno jednak, dama bowiem, jakgdyby blask ją raził, odwróciła się tyłem do lampy i do pani de la Motte. W tej postawie przeczytała uważnie papiery.
— To kopje tylko, czy pani nic więcej nie posiada.
— Oryginały, szanowna pani — odpowiedziała Joanna — złożone są w miejscu bezpiecznem, okażę je tylko...
— W ważnych okolicznościach, wszak prawda? — powiedziała dama z uśmiechem.
— Bezwątpienia, dzisiejsza wizyta jest niemałego dla mnie znaczenia, lecz dowody o których pani mówi... są tak drogocenne, że...
— Rozumiem. Nie może ich pani pokazywać pierwszemu lepszemu...
— O pani! — zawołała Joanna, której udało się nareszcie ujrzeć twarz śliczną i pełną godności — pani nie jesteś dla mnie pierwszą lepszą...
I, otworzywszy pośpiesznie okutą szkatułkę, wyjęła prawdziwe dokumenty, złożone w portfelu zdobnym herbami Walezjuszów.
Nieznajoma obejrzała je z wielką uwagą.
— Masz słuszność — powiedziała — wszystkie tytuły pani są w porządku i radzę okazać je komu należy.
— Czy uzyskam, proszę pani, cokolwiek, na mocy tych papierów?
— Z pewnością pani przyznają pensję dożywotnią, a panu de la Motte awans, jeżeli tylko na to zasługuje.
— Mąż mój jest wzorem uczciwości, szanowna pani, a obowiązki swoje spełnia z honorem.
— To wystarcza — odrzekła dama, zakrywając twarz kapturkiem.
Pani de la Motte bacznie śledziła wszelkie poruszenia damy z towarzystwa dobroczynności. Widziała, że wyjęła z kieszeni chusteczkę batystową, a potem mały rulonik, który położyła na stoliczku, dodając:
— Upoważniona jestem przez towarzystwo do wręczenia pani tymczasem tej małej zapomogi.
Damy wyszły już do pierwszego pokoju, gdzie stara Klotylda zasypiała na krześle obok kopcącej świecy.
Jedna z nich, ta, która zostawiła pieniądze, wyjęła prędko flakonik z kieszeni.
Lecz na głos Joanny zbudziła się stara, chwyciła dogo-