Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/505

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zapomnę, panie — odparł Filip.
Charny chciał właśnie wyciągnąć rękę do Filipa, gdy tambour oznajmił, że królowa nadchodzi.
Charny udał się do swych przyjaciół na prawo, Filip zaś pozostał na swem poprzedniem miejscu.
Królowa przybliżała się, darzyła wielu uśmiechami, odbierała prośby podawane na piśmie, wzrokiem zaś szukała Charny‘ego, i gdy go spostrzegła jeszcze stała się uprzejmiejsza. Patrzyła na Charny‘ego ze zwykłą sobie brawurą, którą wrogowie nazywali bezwstydem i rzekła głośno:
— Żądajcie, panowie, żądajcie, nie zdolnam dziś odmawiać.
Charny wzruszony był temi słowy.
Nagle Marja Antonina usłyszała dobrze znany sobie głos. Królowa spostrzegła Filipa i nie mogła zapanować nad chwilowem zdziwieniem, widząc się pomiędzy dwoma mężczyznami, z których jednego kochała za bardzo, drugiego wcale.
— Pan tu, panie de Taverney!... — zawołała — chcesz pan prosić o co?... Słucham.
— Proszę o dziesięciominutowe posłuchanie, jeżeli Najjaśniejsza Pani ma wolny na to czas.
— Służę panu już oto — odparła królowa — rzucając przelotne spojrzenie na Charny‘ego; przykro jej było, że widzi go obok dawnego przeciwnika.
Szła prędko, Filip podążał za nią.
Po kwadransie wprowadzono Filipa do bibljoteki, gdzie królowa przyjmowała w niedziele.
— Proszę, panie de Taverney — zawołała śmiejąc się — wejdź pan i zrób weselszą minę, gdyż przyznać muszę, zawsze mnie ogarnia niepokój, gdy ktoś z rodziny Taverney‘ów pragnie ze mną mówić.
Taverney, bledszy jeszcze po tej niespodziewanej przemowie, aniżeli przy scenie z Charny‘m — odparł:
— Najjaśniejsza Pani, mam zaszczyt oznajmić, że przybywam tym razem z dobrą nowiną.
— Ach, mój Boże!... — zawołała królowa z tą swobodną wesołością, która tak martwiła pana de Taverney.
— Najjaśniejsza Pani — odparł z godnością — kilki słów moich zapewni Waszą Królewską Mość stanowczo,