Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Kazała mi oto — rzekła Joanna — powtarzać ciągle: „Panie, ulituj się nad sierotą, pochodzącą z prostej linji od Henryka Walezjusza!...
— Jakież wrażenie robiło to na przechodniach? — zapytała młodsza z pań.
— Niektórzy słuchali mnie ze współczuciem, inni oburzali się i grozili. Byli i tacy, którzy mnie ostrzegali, że się narażam, że słowa moje dojść mogą do władzy. Ja zaś nic nie rozumiałam, nic pojąć nie mogłam, oprócz tego, że matki muszę słuchać, i że ona bije mnie okrutnie.
— Biedne daiecko!... — czy zawsze tak było?
— Jałmużna, jaką przynosiłam do domu, zadawalała matkę, a ojciec... ojciec rad był, że oddala się dla szukania przytułku w szpitalu.
Damy, słuchając opowiadania, łzy w oczach poczuły.
— Nareszcie brakło mi cierpliwości, nie mogłam wytrzymać dłużej, obrzydło mi moje ohydne rzemiosło, i pewnego dnia, zamiast biegać po ulicy i powtarzać spotkanym wyuczone słowa, usiadłam pod bramą i cały dzień przesiedziałam jak martwa. Wieczorem powróciłam z pustemi rękami. Matka wybiła mnie tak okrutnie, iż zachorowałam ciężko. Wtedy ojciec, pozbawiony wszelkiej pomocy, zmuszony był udać się do szpitala i tam życie zakończył. Bóg ulitował się nade mną. Matka moja, w miesiąc po ciosie jaki nas dotknął, uciekła z żołnierzem, swoim kochankiem, porzucając mnie i mego brata.
— Zostaliście więc sierotami opuszczonemi?
— O!... nie, pani, przestaliśmy być sierotami, gdy nam matki zabrakło. Zostało nam miłosierdzie publiczne. Żebraliśmy o tyle tylko, o ile to do utrzymania życia było konieczne. Tego nam za złe brać niepodobna, bo wszakże każde stworzenie boskie pragnie żyć. Co mam dodać jeszcze?... Oto pewnego dnia miałam szczęście spotkać karetę, drżącą wolno w stronę przedmieścia Saint-Marcel; wewnątrz siedziała kobieta młoda i piękna. Wyciągnęłam rękę, prosząc o wsparcie; młoda kobieta kazała stanąć; opowiadanie moje obudziło jej ciekawość, lecz zarazem i niewiarę. Dałam jej swój adres. Nazajutrz przybyła i przekonała się o prawdzie moich słów. Zabrała nas do siebie, brata oddała do wojska, mnie zaś umieściła w szwalni. Tym sposobem zostaliśmy zabezpieczeni od głodowej śmierci.