Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/453

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oliwja w głębi swej siedziby na ulicy Sainte-Claude, budowała zamki na lodzie, zamki urojone, w których, przyznać należy, biedny Beausire nader rzadko znajdował pomieszczenie.
Rano, wystrojona we wszystkie ozdoby, które Cagliostro w garderobie przygotował, udawała wielką damę i powtarzała sobie rolę Cetimeny, lecz żyła wtedy tylko, gdy Cagliostro przychodził dowiadywać się czy łatwo znosi taki tryb życia, to zaś powtarzało się dwa razy na tydzień.
Wtedy, w pięknym salonie, w którym łączył się zbytek błyskotliwy, ze zbytkiem inteligentnym, rozprawiała mała ta osóbka, przyznawała się, że dotychczasowe jej życie było li tylko zawodem, złudzeniem, i że wbrew twierdzeniu moralisty: „Cnota wytwarza szczęście“, ona uważa, że „Szczęście wytwarza cnotliwość“.
Lecz jak na nieszczęście — jeden nieodzownie potrzebny czynnik szwankował, szczęście więc nie mogło być długotrwałem.
Oliwja była szczęśliwą, lecz Oliwja nudziła się.
Książki, obrazy, instrumenty muzyczne nie były dość lekkie, lekkie zaś zbyt prędko zostały przeczytane. Obrazy zostają zawsze tem samem, wystarcza więc obejrzenie ich raz jeden.
Wkrótce też Oliwja okropnie się wśród szczęścia tego nudziła; żałowała nieraz i to ze łzami, tych miłych godzin, spędzanych przy oknie, na ulicy Dauphine, kiedy magnetyzowała wzrokiem swym przechodniów, tak, że każdy głowę podnosił, aby na nią spojrzeć.
A jakież urocze były przechadzki w cyrkule Saint-Germain.... Zalotny pantofelek o obcasie na dwa cale, uwydatniał nóżkę o zgięciu rozkosznem, każdy krok pięknej kobiety to tryumf, wywołujący u podziwiających okrzyk bojaźni, gdy zdawała się upadać, lub okrzyk pożądania, gdy poza śliczną stopą ukazywała się nóżka.
O tem myślała zamknięta Nicolina. Co prawda, agenci naczelnika policji byli to ludzie straszni, co prawda, szpital, w którym dogasały kobiety w brudnej niewoli, nie wart był więzienia wspaniałego z ulicy Saint-Claude.
Lecz poco byłoby się kobietą, której wolno mieć kaprysy, jeśli nie dla tego, żeby powstawać czasem przeciwko