Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/404

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co postanowił? — powtórzył doktór.
— Wyjedzie — szepnęła królowa.
I, nie zważając na Andreę, ani na doktora, przeszła szybko korytarz i powróciła do swoich apartamentów.
Andrea uścisnęła rękę doktora, śpieszącego do pacjenta; następnie powoli, chwiejąc się, z głową spuszczoną, nie widząc nic koło siebie, z zamętem w swej biednej głowie powróciła także do siebie. Nie przyszło jej nawet na myśl zapytać o rozkazy królowej. Dla natury takiej jak Andrea, królowa była niczem, rywalka ją tylko obchodziła.
Doktór nie poznał pana de Charny. Silny aż do przesady, odważny i przedsiębiorczy, Charny zarzucił doktora pytaniami, tyczącemi prędkiego wyzdrowienia i jeszcze prędszego opuszczenia dotychczasowej siedziby. A mówił tak prędko, tak gorączkowo, że poczciwy doktór zląkł się, czy zamiast uzdrowienia nie wpadł znów w inną manję gorszą od pierwszej. Charny wywiódł go z błędu niebawem; podobny był do żelaza rozpalonego, ciemniejącego po wyjęciu z ognia. Nie bije ono już w oczy kolorem jaskrawym, lecz jest jeszcze o tyle gorące, aby spalić czegokolwiek się dotknie.
Louis spostrzegł, że młodzieniec powraca do równowagi i mówi logicznie. Rzeczywiście Charny tak dalece okazał się rozsądny, iż sam tłumaczył doktorowi przyczynę nagłej zmiany postanowienia.
— Królowa — mówił — zawstydziwszy mnie, pomogła mi więcej, niż cała nauka twoja wraz z wybornemi lekarstwami; bo widzisz, drogi doktorze, poruszyć moją miłość własną, to znaczy poskromić mnie, jak konia dzikiego wędzidłem. Pomiętam, że hiszpan jeden, a wiesz, iż oni lubią przechwałki, opowiadał mi kiedyś dla dowiedzenia siły swej woli, że gdy był ranny w pojedynku, dość mu było, aby zatrzymać krew, płynącą z rany, chcieć tego usilnie. Śmiałem się z hiszpana, nie wierząc mu; a jednak ja taki sam jestem: gdyby gorączka, którą mi wyrzucasz, chciała powrócić, przysięgam ci, nie dopuściłbym jej, mówiąc tylko: gorączko, ustąp!...
— Mamy przykłady takich fenomenów — rzekł doktór poważnie. — W każdym razie jednak winszuję panu serdecznie. Czy czujesz się zupełnie zdrowy moralnie?
— O! tak.