Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/355

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i, pewny, że go nikt nie widzi, zapłakał gorzko, szepcąc:
— Lorenzo!...
Chwilę jeszcze walczył ze wzruszeniem, nakoniec wyprostował się... Ucałował raz jeszcze drogą relikwję, otworzył okno i przez kraty cisnął delikatną strzałkę w ogród sąsiedniego klasztoru.
Ukarał się w ten sposób za chwilę słabości.
— Żegnaj! — mówił do przedmiotu martwego, z którym rozstawał się na zawsze. — Żegnaj! pamiątko, zesłana dla osłabienia mojej woli... Odtąd zajmować się będę rzeczywistością jedynie. „Dom ten będzie sprofanowany... Lecz co mówię? już się to stało... Otworzyłem go, wniosłem światło w ruiny, widziałem wnętrze grobowca, poruszyłem popioły śmiertelne... Przestał już być świątynią pamiątek!... Niech przynajmniej stanie się użytecznym dobru ogólnemu. Kobieta raz jeszcze przejdzie podwórze, dotknie nogami schodów; kobieta śpiewać może będzie pod sklepieniem, gdzie drży jeszcze echo ostatniego westchnienia Lorenzy! Musi tak być; sprawa moja tego wymaga. Jeżeli niebo straci na tem, szatan wygra napewno...“ Postawił latarkę na schodach.
„Mury wewnętrzne rozwalę. Tajemnica uleci z pyłem; dom stanie się więzieniem“. Napisał na kartce papieru, wydartej z pugilaresu, co następuje:
„Do pana Lenoir, budowniczego.
„Oczyścić podwórze i przedsionek; odnowić wozownie i stajnie; rozwalić pawilon wewnętrzny; zmienić gmach na dwupiętrowy: daję na to czasu, dni osiem“.
— A teraz zobaczymy, czy widać stąd okna hrabiny.
Zbliżył się do okna drugiego piętra.
Front domu przy uli;y Saint-Claude widać było doskonale. Okna pokojów, zajmowanych przez panią de la Motte, znajdowały się o sześćdziesiąt kroków zaledwie.
— Te dwie kobiety zobaczą się, to nieuniknione — rzekł Cagliostro.
Zabrał latarkę i zszedł ze schodów. W godzinę był już u siebie i wysłał rozkaz budowniczemu.
Nazajutrz pięćdziesięciu robotników zajęło pałac; odgłos młotków i pił rozlegał się dokoła; zielska i trawy palono na kupach, a wieczorem przechodnie widzieli ogromnego szczura, wiszącego za łapę na gałęzi, i śmiejących się murarzy, drwiących z siwych wąsów i niezmiernej opasłości