Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie intryguję wcale.
— Może dawniej? przypomnij sobie.
— O! tego nie mówię...
— Przypuszczam, żeś niewinna; ale to pewne, że cię szukają i chcą wpakować do kozy... Jedziemy zatem na ulicę Dalfina.
Oliwja zbladła.
— Bawisz się pan mną, jak kot myszą — rzekła. — Jeśli co wiesz, to powiedz... Może to o Beausire‘a chodzi.
I spojrzała na Cagliostra błagalnie.
— Być może... Przypuszczam, że sumienie jego nie zupełnie czyste.
— Biedny chłopak!
— Żałuj go, jeżeli ci się podoba, lecz jeżeli dał się złapać, ty przynajmniej zostań wolną.
— Dlaczego się pan mną opiekuje? Co za interes panem powoduje? To nienaturalne — dodała wyzywająco — aby człowiek taki, jak pan...
— -Nie kończ, moja droga, bo powiesz głupstwo, a czas drogi; agenci pana de Crosne, nie doczekawszy się ciebie, gotowi przyjść aż tutaj.
— Czyż wiedzą, że tu jestem?
— Alboż to trudno? ja przecież wiedziałem!... Lecz ponieważ się jednak tobą opiekuję i dobrze ci życzę, nie pytaj o resztę. Prędzej! idźmy na ulicę Enfer, tam kareta moja czeka... Jakto! wątpisz jeszcze?
— Tak.
— Dla przekonania się raz na zawsze o moich słowach, każę jechać koło twego mieszkania. Siedząc w karecie, przyjrzysz się bez obawy policjantom i będziesz mogła osądzić sama, że nie otoczyli twego domu dla zabawki. Wtedy dopiero rzetelnie ocenisz moje dobre chęci.
Mówiąc to, zaprowadził Oliwję do bramy od ulicy Enfer. Powóz podjechał, Cagliostro i Oliwja wsiedli, pojechali na ulicę Delfina i wtedy to zobaczył ich Beausire.
Gdyby był zawołał, Oliwja, poznawszy głos kochanka, przemocą byłaby się z nim chciała połączyć, aby podzielić więzienie, czy wolność. Lecz Cagliostro zawczasu odwrócił jej uwagę w inną stronę. Gdy biedna dziewczyna przekonała się, że to policja dom jej otacza, rzuciła się na szyję swego obrońcy z rozpaczą, zdolną wzruszyć każdego,