Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Naraz król postąpił parę kroków, z okiem rozjaśnionem, pogodnem czołem, z wyciągniętemi rękoma.
— To było w sobotę?... — zapytał, — w sobotę, panowie?..
— Tak, Najjaśniejszy Panie.
— E!... — rzekł, uspakajając się coraz bardziej i coraz weselszy — poco tu badać innych, zapytać wypada tylko pokojową twoją, Marję. Przypomni sobie może, o której godzinie tego dnia przyszedłem do ciebie; zdaje mi się, że było to o jedenastej wieczorem.
— A!... — krzyknęła królowa, upojona radością — tak, Najjaśniejszy Panie!...
Rzuciła się w jego objęcia; następnie, spłoniona i zmieszana, czując spojrzenia wszystkich na sobie, ukryła twarz na piersiach króla, który z czułością całował jej piękne włosy.
— No!.. — odezwał się hrabia d‘Artois, — kupuję sobie okulary; lecz, przez Boga żywego, sceny tej za miljonybym nie oddał; wszak prawda, panowie?
— Widzicie więc, panowie — odezwał się król, z zadowoleniem kładąc nacisk na trzy pierwsze wyrazy — dlaczego niepodobieństwem jest, aby nocy tej królowa mogła być na balu w Operze. Uwierzcie temu, jeżeli wam się podoba; pewny jestem, że królowej wystarcza najzupełniej, iż ja jej wierzę.
— Ha! — dodał hrabia d‘Artois — niech co chce myśli sobie o tem hrabia Prowancji, lecz żonie jego trudniej będzie w ten sposób dowieść swego alibi, wtedy, kiedy posądzona zostanie o przepędzenie nocy poza domem.
— Bracie!
— Całuję twoje rączki, Najjaśniejszy Panie.
— Karolu, idę z tobą — rzekł król, raz jeszcze całując królowę.
Filip stał jak wryty.
— Panie de Taverney — surowo odezwała się królowa — czy zechcesz towarzyszyć hrabiemu d‘Artois?
Filip wyprostował się nagle. Krew mu nabiegła do skroni i oczu. O mało nie zemdlał. Ledwie zdobył się na to, aby ukłonić się, spojrzeć na Andreę, złowieszcze wejrzenie rzucić Charny‘emu i zdławić w piersiach szaloną boleść. Wyszedł.
Zostali tedy we czworo: królowa, Andrea. pani de la