Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, Wasza Wysokość.
— A ty, Charny?
— Wybornie, Wasza Wysokość.
— Hrabia d‘Artois! — szepnęła Oliwja. opierając się o błękitne domino, bo cztery te maski obiegły ją nader natarczywie.
W tejże chwili zagrzmiały trąby orkiestry — i pył posadzki, zmieszany z pudrem głów, wzbił się tumanem pod sklepienia sali, gdzie, otoczywszy gorejące światłem pająki, przybrał tęczowe barwy od zwieszających się przy nich kryształów.
W tem zamieszaniu ktoś potrącił błękitne domino.
— Ostrożnie! panowie — odezwało się ono rozkazująco.
— Panie — odpowiedział zawsze zamaskowany książę — widzisz przecież, że i my popychani jesteśmy. Wybaczcie nam, panie!
— Jedźmy już, jedźmy — zcicha odezwała się hrabina do kardynała.
Naraz zaszeleściał kapturek Oliwji, ręką niewidzialną wtył pociągnięty, maska odwiązana opadła; na sekundę ukazały się jej rysy w półcieniu galerji. Błękitne domino wydało okrzyk udanego niepokoju; Oliwja zaś okrzyk przestrachu. Kilka głosów, wyrażających najwyższe zdziwienie, odpowiedziało tym wykrzyknikom. Kardynał bliski był zemdlenia. Padając, byłby upadł na kolana. Pani de la Motte go podtrzymała. Fala masek oddzieliła kardynała i panią de la Motte od hrabiego d’Artois. Błękitne domino błyskawicznym ruchem poprawiło kapturek — nałożyło maskę Oliwji i ściskając rękę kardynała:
— Widziałeś pan to niczem niepowetowane nieszczęście, i wiesz, że cześć tej damy od ciebie zależy.
— O! panie!... — wyszeptał książę Ludwik z ukłonem.
I chusteczką w drżącej ręce przesunął po spotniałem czole.
— Jedźmy — odezwało się domino do Oliwji.
I zniknęli w tłumie.
— Rozumiem teraz, co było niepodobnem dla kardynała — rzekła do siebie pani de la Motte — on tę kobietę wziął za królowę, a jakie wrażenie to podobieństwo czyni na nim, to dobrze widać. Bogatsza jestem o jedno spostrzeżenie.