Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sobie miejsce, gdy zaś dwóch wielkich hajduków podeszło do popychań, rzekła:
— Nie, nie, tak nie chcę używać przejażdżki. Czy pan jeździ na łyżwach, panie de Taverney?
— Wybacz, Najjaśniejsza Pani — odpowiedział Filip.
— Podajcie łyżwy kawalerowi — rozkazała królowa; i zwracając się do brata Andrei, dodała:
— Coś mi mówi, że ślizgasz się równie dobrze, jak pan Saint-Georges.
— Dawniej — powiedziała Andrea — ślizgał się bardzo zręcznie.
— A dziś... nie ma sobie równego, wszak prawda, panie de Taverney?
— Najjaśniejsza Pani — odrzekł Filip — ponieważ Wasza Królewska Mość pokłada we mnie zaufanie, będę usiłował godnie mu odpowiedzieć.
Mówiąc to, stanął na łyżwach — błyszczących i cienkich, jak ostrze noża. Okrążył sanki i pchnął je z tylu jedną ręką. — Pomknęły.
Ciekawy widok przedstawił się wtedy oczom wszystkie! widzów.
Saint-Georges, ten król gimnastyków, ten wykwintny mulat, ten człowiek będący w modzie a górujący nać wszystkimi zadziwiającemi ćwiczeniami, odgadł rywali w młodzieńcu, usiłującym zuchwale wchodzić mu w drogę.
Rozpoczął więc natychmiast obroty lekkie i posuwiste dokoła sanek królowej, składał jej ukłony wyrażające najgłębszy szacunek, a tak pełne wdzięku, że dworzanie najwytrawniejsi nie potrafiliby zdobyć się na podobne wśród wersalskich salonów; zataczał dokoła kręgi jak najbardziej prawidłowe, a z taką błyskawiczną szybkością, że jeden pierścień, zakładając się na drugi, tworzył ogniwa najdokładniej z sobą złączone, każde nowe zagięcie tuż tuż, poprzedzało pędzące sanie. Przepuszczał je naprzód, a zaraz znowu potem, za pomocą silnego odbicia się łyżew wężem eliptycznym zabiegał im drogę. Niepodobieństwem było podążać za nim wzrokiem, bez doznania zawrotu głowy z zachwytu i olśnienia.
Filip, grą tą podniecony, powziął naraz zuchwałe postanowienie, puścił sanie w bieg tak niezwykle szybki, że Saint-Georges, podwakroć zmuszony był kończyć swe