Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/987

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przeciągle hura! zabębniło w szyby i sklepienia świątyni.
Dozorca pogrzebowy przez ten czas już rozkazał zbliżyć się służbie swej, a ci uchwycili trumnę za brzegi, lecz posłyszawszy wyrazy hrabiego Gaetana, oddali ją w ręce młodzieży, która spokojnie wyniosła za progi kościelne.
Dziedziniec przeszli bez wypadku i orszak wszedł już w ulicę świętego Honorjusza, a czarny jegomość jak zaczarowany, rozpłynął się nagle.
Raz wstąpiwszy na szeroką drogę, tłum uporządkował się nieco.
Za ciałem postępowali: synowie, wielka liczba parów, deputowanych i innych osobistości znakomitych, a że de la Rochefoucauld posiadał godność generał-porucznika, przeto straż honorowa towarzyszyła jego zwłokom.
Wszystko więc zdawało się uciszać, gdy, w chwili najniespodziewańszej, tenże sam szatan wyrósł naraz z bruku.
Tłum, zoczywszy czarnego człowieka, wydał okrzyk nienawistny, on zaś zbliżywszy się do oficera służbowego, szepnął mu coś niezrozumiałego dla otaczających, wyrażając następnie głośne i niezłomne żądanie, ażeby młodzież oddała trumnę żałobnikom dla poniesienia jej na cmentarz.
Na to nowe wezwanie, zewsząd powstały groźne okrzyki:
— Hurra! nie oddawać trumny! niech żyje gwardja! precz z komisarzem policji!
Jako naturalne następstwo tych okrzyków, powstał ruch gwałtowny w masach, aż ostatnie dwie fale nacisnęły urzędnika tak, że musiał się cofnąć. Widząc na co się zanosi, zwrócił się do dowódcy straży wołając:
— W imieniu prawa, wzywam cię, panie, do udzielenia mi natychmiastowej pomocy.
Oficer rzucił okiem na swych ludzi: widział, że stoją gotowi do spełnienia rozkazu.
Znowu wzniosły się okrzyki:
— Niech żyje gwardja! Precz ze szpiegami!
— Panie, powtórzył gwałtownie człowiek czarno ubrany do oficera, po raz trzeci i ostatni wzywam pana o udzielenie mi pomocy wojskowej. Otrzymałem rozkazy wyraźne, i biada ci, jeśli nie dopomożesz mi ich spełnić!
Oficer, zwyciężony nakazującym tonem komisarza, oraz groźną formą wezwania, dał rozkaz półgłosem, i w jednej chwili mignęły bagnety.