Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/490

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nędzną, zenie ważyła więcej, niż moja duża lalka; przyniosła ojcu, ten wziął ją, położył na siodle i puścili się w drogę, Róża na siodle ojca... Otóż znowu się mylę... Róża na siodle ojca nimfy, a nimfa na koniu, trzymając dwa małe pieski, które nie mogły za końmi podążyć. Wrona leciała nad głową Róży, która, ażeby ptak się nie oddalił, wymawiała tylko od czasu do czasu:
— Fars, Fares, Fares.
Niebawem wjechali w ulicę tak ciemną w dzień, jak gdyby była noc zupełna, a chociaż ojciec mój powiada,.. słońce świeci dla wszystkich, to ono zapewne nigdy nie świeciło dla tych nieszczęśliwych, którzy w tej ulicy żyją.
— Stój! zawołała dziewczynka, wstrzymując konia za uzdę, tu są drzwi.
Drzwi od komórki, gdzie mieszczą się psy mojego ojca, są niezawodnie czystsze, niż drzwi od tego domu. Trzeba się było schylić, ażeby wejść, tak jak kiedy się schodzi do piwnicy; trzeba było iść omackiem, by znaleźć schody.
Chłopiec siedzący na progu, którego Róża nazwała Babolinem, ofiarował się potrzymać konie, a księżniczka z ojcem weszli nareszcie po schodach do mieszkania Brocanty.
O ile księżnicka była młodą i piękną, o tyle Brocanta była starą i brzydką; nietrudno było obcemu zgadnąć... która z nich jest dobrym, a która złym genjuszem. Księżniczka na pierwszy rzut oka, wyglądała na czarodziejkę, Brocanta miała od razu pozór czarownicy.
I była też to czarownica istotnie, sądząc po ogromnym kotle żelaznym, stojącym na trójnogu, w którym warzyły się czarnoksięskie zioła, po długiej lasce jałowcowej utkwionej w pułapie, pośród talji kart, poprzebijanej wielkiemi czarnemi szpilkami, nareszcie po miotle, którą trzymała w ręku i na której opierała się zdziwiona, widząc generała niosącego Różę, i nimfę Caritę niosącą dwa pieski. Nie mówię o trzech innych psach i wronie, stanowiącej orszak. Nimfa Carita spuściła pieski na ziemię, potem, zwracając się do czarownicy:
— Odprowadzamy pani, rzekła, to dziecię, które febra trzęsła na bulwarze, ona jest chorą, trzeba ja położyć i nakryć ciepło.
Brocanta chciała odpowiedzieć, ale psy szczekały tak