Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/469

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Może Petrus widzi w tym człowieku coś bardziej jeszcze fałszywego, niż nos przyprawiony.
— A choćby zobaczył i fałszywą czuprynę, do czegoby go to doprowadziło?
— Do odkrycia prawdy, powiedział Petrus ze sztucznym entuzjazmem, który był jedną z komicznych sprężyn konwersacji owoczesnej.
— Czekajcie, odezwał się Jan Robert, nie wiem, który to filozof powiedział, że każdy człowiek, co odkryje prawdę, a schowa ją dla siebie, jest złym obywatelem. Wydaj więc swą prawdę, Petrusie.
Petrus był właśnie w podnieceniu nerwowem, w którem mówienie jest ulgą; nie dał się więc dwa razy prosić.
— Otóż tak, nieszczęśliwi ślepcy! rzekł, ja pod fałszywym nosem tego człowieka, spostrzegam całe jego życie.
— Dalej, Petrusie, dalej! wołał Ludowik.
— Opowiem tedy wam, rzekł Petrus, dzieje tego człowieka.
— Słuchajmy tedy...
— Człowiek ten ma żonę, która mu jest nieznośna, a sam prowadzi życie bardzo niewesołe. Słyszał od swoich sąsiadów, że dzieci jego nie są jego dziećmi i z tego zapewne powodu odźwierny spogląda nań drwiąco, kiedy wychodzi z domu, a smutno, kiedy powraca. Ma on jednego tylko przyjaciela, i właśnie, tego przyjaciela oskarżają, że jest jego żony kochankiem. Pogłoska ta jest uzasadnioną, wie on o tem, ma dowody autentyczne. Owóż, nie przestaje pomimo to ściskać przyjaźnie ręki tego przyjaciela, co wieczór gra z nim w domino, zaprasza go na obiad co tydzień, powierza mu żonę na pierwsze przedstawienia teatralne, nazywa go: mój dobry! mój drogi! mój stary! używa, słowem, najczulszych epitetów, by mu dowieść przyjaźni, gdy tymczasem w gruncie nienawidzi go, obciąłby mu wyjeść serce. I pocóż udaje? dlaczego tak ochrania żonę i kochanka? Bo człowiek ten jest mędrcem. Sokratesem, obywatelem spokojnym, który chce mieć spokój w domu, a nie mógłby go pozyskać, gdyby otworzył usta lub nie zamknął oczu.
— Jednakże kochany Petrusie, rzekł Jan Robert, podniecając gorączkową werwę przyjaciela, człowiek ten musi mieć i swoje radości; pośród tej Sahary, która zwie się małżeństwem, znalazł jakąś oazę, jakieś świeże źródło,