Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/443

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prefektury policji, będę miał zapewne do udzielenia ci jaką dobrą wiadomość; zaraz za przybyciem dziś wieczór roześlę cały mój sztab na wszystkie strony.
— Wróć do domu, Justynie, odezwał się Salvator, serdecznie ściskając rękę biednego bakałarza, a ja przed upływem dwudziestu czterech godzin obowiązuję się powiedzieć ci, czego masz się obawiać lub spodziewać. Widząc zaś, że pan Jackal zamyka drzwiczki od powozu: A cóż to, panie Jackal, co pan robisz? rzekł Salvator, przywiozłeś mnie pan, musisz mnie odwieźć! Wreszcie, dodał, siadając przy panu Jackalu i przyciągając ku sobie drzwiczki, mam z panem pomówić o rodzinie Valgeneuse.
— Do Paryża! zawołał pan Jackal, który byłby zapewne wołał sam odbyć tę drogę.
Powóz ruszył dobrym kłusem.
Justyn zaś wracał stępa, smutny, ponury, i bardzo mało rachujący na obietnicę Salvatora.

XIII.
Gdzie czytelnik będzie łaskaw nie pominąć ani jednego wiersza.

Pan Jackal zasunął się w kąt powozu; Salvator zasiadł w drugim.
Salvator mimo to co powiedział siadając do powozu, zdawał się zdecydowanym nie przerywać biegu rozmyślań pana Jackala, tylko rzekłbyś, iż go pożerał oczyma; te oczy szydercze, niemal pogardliwe, pan Jackal spotykał ilekroć podniósł głowę. Nadeszła nareszcie chwila gdy tłómaczenie, którego żądał Salvator, wydawało się urzędnikowi policyjnemu mniej kłopotliwem, niż to milczenie.
Po podniesieniu i opuszczeniu kolejnem okularów, po zażyciu z wzrastającą energią kilku szczypt tabaki, zdecydował się, i zwrócony do posłańca z ulicy Żelaznej:
— Wszak mówiłeś mi panie Salvatorze, rzekł, iż chciałeś pogadać ze mną o rodzinie Valgeneuse?
— Chciałem się zapytać, panie Jackal, co pana spowodowało do tak nagłej zmiany zdania o tej pannie... Czy mam powiedzieć co myślę?
— Sza!... Jesteśmy teraz tylko we dwóch: pan jesteś człowiekiem rozumnym, niezakochanym...
— Zkąd pan wiesz?