Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/428

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pan Jackal zeskoczył z drabiny.
— Wejdź tam gdzie ja stałem, mój przyjacielu, rzekł do ogrodnika.
Ogrodnik wszedł bez trudności i stanął na szczeblu, z którego tylko co zstąpił pan Jackal. Ten zaś zbliżył się do pani Desmarets, wsunął jej rękę pod pachę, drugą pod kolana i porwał ją z ziemi wprzód nim mogła domyśleć się jego zamiarów.
— Ależ panie, panie! krzyczała pani Desmarets, co pan robisz?
— Przypuść pani, że jestem w tobie zakochany i że cię porywam.
— A toż dopiero przypuszczenie! rzekł ogrodnik stojąc na szczeblu.
— Ależ panie! powtarzała pani Desmarets, panie!
— Uspokój się pani, mówił pan Jackal, to tylko, jak słusznie utrzymuje nasz przyjaciel Piotr, przypuszczenie.
I trzymając panią Desmarets w objęciach, postąpił na cztery, czy pięć szczebli.
— Zagłębia się! rzekł Salvator wpatrując się w poręcze drabiny, które istotnie znikały w ziemi.
— Czy zagłębia się aż do pierwszego szczebla? zapytał pan Jackal.
— Nie zupełnie.
— Naciśnij pan nogą na drugi szczebel, rzekł pan Jackal.
Salvator wykonał zlecenie.
— Teraz, rzekł, jest zupełnie na tym samym punkcie, co tamta.
— Dobrze, oświadczył policjant, zejdźmy wszyscy.
Zszedł pierwszy, spuścił z rąk panią Desmarets, kazał Piotrowi stać nieruchomie na ścieżce i wydobywając drabinę z ziemi, na której wycisnęła ślad podobny do sąsiedniego odcisku:
— Kochany panie Justynie, rzekł, pani Desmarets jest, spodziewam się, nieco cięższą od panny Miny, ja nieco lżejszym od człowieka unoszącego twoją narzeczoną: to się wyrównywa.
— A zkąd pan wnosisz?
— Że panna Mina porwaną była przez trzech ludzi, z których dwaj unosili ją na drabinie, a trzeci podtrzymywał tę samą drabinę naciskając nogą na szczebel.
— Aha! odezwał się Justyn.