Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/383

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiem jak długo bawiła; wpadłem w ten stan senności, która człowieka wyosabnia zupełnie od otaczających go rzeczy. Ocknąłem się z niej za dotknięciem kieliszka przyłożonego do ust moich; otworzyłem oczy i spostrzegłem Orsolę.
— I cóż? zapytałem z głuchem wspomnieniem narzekań, które słyszałem.
— To Gertruda, która jest bardzo chora.
— Gertruda... chora! wybełkotałem.
— Tak, rzekła Orsola, narzeka na kurcze w żołądku i nie chce nic wziąć z mojej ręki. Powinienbyś zejść i dać się jej czego napić, choćby wody z cukrem.
— Zaprowadź mnie, rzekłem do Orsoli.
Wtedy przypominam sobie, że zszedłem ze schodów, że Orsola zaprowadziła mnie do jakiegoś przedpokoju, że kazała mi do szklanki wody wsypać miałkiego cukru i wskazując mi pokój chorej:
— Zanieś jej to, rzekła, i staraj, się nie pokazywać jej, żeś pijany.
Jakoż, wstydząc się sam stanu w jakim się znajdowałem, przywołałem cały mój rozum, a idąc do łóżka Gertrudy krokiem dość pewnym:
— Masz, moja dobra Gertrudo, rzekłem, wypij tę szklankę wody, to ci ulży.
Gertruda zrobiła wysilenie, wyciągnęła rękę i wypiła.
— O panie! zawołała, wciąż ten sam smak!... Panie, panie, lekarza!... Panie, ja z pewnością jestem otruta!
— Otruta? powtórzyłem patrząc z przerażeniem naokoło siebie.
— O! panie na miłość boską! panie, na imię twego brata... lekarza! lekarza!
Wyszedłem przerażony.
— Czy słyszysz? rzekłem do Orsoli, ona powiada, że jest, otrutą i prosi o lekarza.
— To pobiegnij do Morsang i sprowadź pana Ronsin.
Był to w istocie stary lekarz, który czasami przyjeżdżał do nas na obiad, gdy bywał u chorego w okolicach zamku. Wziąłem kapelusz i laskę.
— Jeszcze ostatni kieliszek wina, rzekła Orsola, zimno jest, a masz z milę drogi.
I podała mi napój, który jakkolwiek nawykłemu do mocnych trunków, sparzył mi żołądek, tak jakbym się na-