Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czek z Meudon, będących w towarzystwie swych kochanków, zawołało chórem:
— Pić! pić!
— Cicho! rzekł Ludowik, apartament ten jest moim, ja więc tu gospodaruję. Chłopiec! sześć butelek szampańskiego dla mnie.
— I sześć dla mnie, dodał Petrus.
— To mi ale! rzekła księżniczka, zawdzięczę to wam podaniem każdemu jednego policzka do pocałowania.
— Cetno czy licho? rzekł Petrus dobywając z kieszeni garść drobnych pieniędzy.
— Co czynisz, mistrzu Rafaelu? zapytała Chante-Lilas.
— Gram z Ludowikiem o jego policzek za mój, odpowiedział Petrus.
— Za cetno oba! zaproponował Ludowik odpowiadając tym samym językiem, jakim mówił jego przyjaciel.
— Aha! i wy potraficie palić petardami, odezwała się księżniczka, wracając do zwykłej sobie lokucji. Pif! pif! Brak nam tylko Kamila, on by wystrzelił z korka.
W tej chwili wszedł chłopiec z tuzinem butelek szampana.
— Oto jest strzał! rzekł, wypuszczając korki z dwóch butelek, u których przeciął drut na schodach.
— Cetno! wygrałem! krzyknął Ludowik, całując Chante-Lilas w oba policzki. Porywam cię sabinko!
I biorąc w objęcia księżniczkę Vanvres jak dziecko, zaniósł ją na stół, na którym sam siadłszy, ją posadził przy sobie.
Po godzinie wypróżniono dwanaście butelek, i drugie dwanaście także, które kazali dać towarzysze praczek, ażeby nie być dłużnymi.
— Teraz, rzekła Chante-Lilas, trzeba wrócić do Vanvres. Oto Nanetta, która obiecała swej pani wrócić o jedenastej, i która ma oddać jej list. A to już trzecia godzina rano; szczęściem że list jest pilny!
— Czwarta godzina, księżniczko, poprawił Petrus.
— A nasza przełożona wstaje o piątej! zawołała Chante-Lilas. W drogę całe towarzystwo!
— Ba! odezwała się hrabina Battoir, przełożona także była zapewne na weselu, a dziś nie wstanie jak o szóstej.
— Księżniczko, zapytał Ludowik, kiedy wypada twoja najbliższa podróż do Paryża?