Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nieszczęsnych zwierząt, których mięso sprzedawał po dziesięć su garkuchmistrzom, a skórę po piętnaście su garbarzom.
Piątym towarzyszem, którego kładziemy na ostatku w myśl ewangelicznego pewnika, że pierwsi będą ostatnimi — piątym był sam Jan Byk, który, po tem wszystkieim, cośmy opowiadali o jego herkulesowej sile, mógłby się obejść bez szerszego opisu, gdyby nie chodziło o to, ażeby przez określenie fizyczne ile być może dokładne, przygotować rozwój moralny, jednego z najszczególniejszych charakterów, jakieśmy znali.
Jan Byk miał wzrostu pięć stóp i sześć cali dobrej miary, trzymał się mocno i prosto, jak te belki dębowe, które ociosywał, będąc z rzemiosła cieślą; był to w swoim rodzaju jakiś Herkules Farnezejski, wykuty w bloku granitowym.
Sam raczej będąc blokiem, zdawał się na pierwszy rzut oka nie potrzebować czterech sprzymierzeńców, idących mu na pomoc, zdawał się owszem tak zbudowanym, że mógłby zgnieść jednego po drugim swych przeciwników, przez samo dotknięcie palcem.
Przechodząc teraz od opisu ciała do opisu fizjognomii, powiemy, że twarz czeladnika ciesielskiego otoczona czarnemi i gęstemi faworytami, które tworzyły mu obrożę pod brodą, wykazywała lat trzydzieści do czterdziestu; włosy krótkie i kędzierzawe, które starożytni u syna Jowisza i Semeli uczynili znamieniem siły; szyja, której grubość usprawiedliwiała ambitną nazwę przybraną przez właściciela lub może nadaną mu przez towarzyszów, uzupełniały całość tego typu siły nieumiejętnej i brutalnej.
Dodajmy szczegół zapomniany; Jan Byk ubrany był w kaftan, spodnie, kamizelkę i aksamitną czapkę koloru zielonego. Z kieszeni od kaftana wychodził wierzchołek drewnianej ekierki, a z kieszeni od spodni ukazywała się główka długiego żelaznego cyrkla, rozpoławiającego się na szwie, tak, że jedno ramię siedziało w kieszeni, a drugie wisiało na zewnątrz.
Takiemi byli przeciwnicy, z którymi mieli mieć do czynienia Ludowik lekarz, Petrus malarz i Jan Robert poeta; chyba, gdyby się cofnęli, ale i to możeby już nie było niezawodnym środkiem do uniknienia zajścia.