bie, mówił dalej Kolomban z niewzruszoną powagą, zagroziłbym ci utratą mojej przyjaźni, jeśli nie wybierzesz sobie jakiego zawodu. Brat Dominik człowieka niepracującego nazywa nieuczciwym, i ma słuszność.
— Dobrze, rzekł Kamil pół wesoło, pół poważnie, wybiorę sobie ten twój zawód. Ja myślę o tem, choć to się niby nie wydaje, ale w grancie o tem tylko myślę. Jakoż co wieczór, rozbierając się, myślę jakim to dziwnym sposobem szelki moje, które zrana leżą płasko i prosto na plecach, wieczorem są stargane i skręcone jak powrozy. Otóż kochany przyjacielu, okoliczność ta nasunęła mi głębokie uwagi, i mniemam, że byłoby dziełem filantropijnem, zaprowadzić ulepszenie w sporządzaniu szelek.
Kolomban westchnął.
— Ależ, nie wzdychaj tak, Kolombanie, z przyczyny żartu. Cóżby to było, gdyby się stało jakie nieszczęście?... Jutro zapiszę się do Szkoły Prawa, kupię kodeks, każę go oprawić w szagryn, ażeby był wzruszającem godłem tego zmartwienia, jakie ci przyczyniam.
— Kamilu! Kamilu, odezwał się Kolomban wstrząsając głową, przyprowadzasz mnie do rozpaczy, mam wielką wątpliwość, czy będziesz kiedy człowiekiem.
Kamil widział, że trzeba rozmowę przenieść na inny grunt, albo też zwrócić się ku melancholji.
— A! ty wątpisz, czy ja będę kiedy człowiekiem! rzekł, w każdym razie obawy tej nie podziela twoja praczka.
Kolomban spojrzał na Kamila w taki sposób, jak ktoś do kogo w biegu rozmowy naraz przemówią nieznanym mu językiem.
— Moja praczka? rzekł.
— E! paniczu, mówił dalej Kamil, nic mi nie mówiłeś dotąd, że sobie ręce myjesz takiego gatunku mydłem... Daj go katu! Jego doktorska mość ma praczkę ośmnastoletnią, której czarodziejska piękność nadała nazwę księżniczki Vanvres i królowej Półpościa! Owóż, jego najlepszy przyjaciel przybywa z dziewiczych lasów Ameryki, z całym zapasem życia zaczerpniętego z rzeczonych lasów, a jego doktorska mość zdradza najpierwsze prawa gościnności, ukrywając przed nim swoje najcenniejsze skarby.
— Mój przyjacielu, odpowiedział Kolomban z zachwycającą naiwnością, możesz mi wierzyć jeśli chcesz, ale ja bardzo mało znam oblicze mojej praczki.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/229
Wygląd
Ta strona została przepisana.