Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1993

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wytłómacz się, panie, rzekła księżniczka, która przeczuwała cel pana Rappta.
— Ty kochasz, powiedział tenże, człowieka szlachetnego, o ile wiem. Od czasu ostatniej naszej rozmowy wywiadywałem się o niego i dowiedziałem się, że miłość twoja nie może być lepiej umieszczoną.
— Panie! zawołała księżniczka, im dłużej cię słucham, tem mniej rozumiem do czego to wszystko prowadzi.
— Zaraz się dowiesz, odpowiedział hrabia. Proszę cię za ofiarę życia mego, ułatwij mi sposobność rozmówienia się z tym młodzieńcem.
— Nie zastanowiłeś się pan, przerwała Regina.
— Przepraszam księżniczko, o niczem więcej nie myślę, jak tylko o tem, od czasu, jak mam zaszczyt z tobą rozmawiać.
— Czego chcesz od niego? Wyzwać go może?
— Na twą matkę, Regino, przysięgam ci, że go nie wyzwę.
— A więc co masz mu do powiedzenia?
— To moja tajemnica, Regino! Lecz bądź przekonaną, iż jedynie dla ciebie chcę działać w tej chwili. Niedola, w którą cię jako ofiarę wtrąciłem, nie daje mi spokoju, chcę naprawić zbrodnię moją.
— Jeżeli tak, panie, to dlaczego nie pójdziesz do niego, chociaż nie mogę wytłómaczyć sobie celu twojego postępowania.
— Niepodobna, Regino. Widzianoby mnie jakbym wchodził i jakążbym rolę wtedy odgrywał? Pytam się? Nie! moja propozycja jest prostsza: proszę, abyś mi ułatwiła z nim rozmowę jutro, o godzinie, która ci się będzie wydawać dogodniejszą, wieczorem naprzykład.
— Panie, powiedziała księżniczka Regina, patrząc mu bystro i długo w oczy, nie wiem jaki jest twój cel, ale znam prawość charakteru pana Petrusa Herbela. Cokolwiekbądź sobie o nim myślisz, jutro o piątej będzie on tutaj.
— Nie! wyrzekł hrabia Rappt, o godzinie piątej będą tu goście, cała służba by go widziała jakby wchodził, a jabym chciał, żeby nikt nie wiedział, iż on przyszedł do pałacu. Powinnaś zrozumieć całą subtelność podobnego widzenia się. Prawie codzień wieczorem widujesz się z nim w ogrodzie. A więc pozwól mi przyjąć go w ten sam spo-