umysłu naszych czytelników, osobistości, które w niej grają rolę, zaciera lekko też osobistości w pamięci.
Taką tedy była księżniczka Rina, gdy hrabia Rappt zjawił się u niej.
Hrabia Rappt, młody, piękny, śmiały, znalazł sposób na odżywienie tego zeschłego serca i do zaszczepienia w niem ziarna nadziei.
Księżniczka sądziła przez chwilę, że to widziadło miłości, ziemi obiecanej kobiet, i radośnie rozpoczęła słodką pielgrzymkę. Ale w połowie drogi poznała z jakim towarzyszem podróży ma do czynienia. Pycha, ambicja, lodowatość, samolubstwo hrabiego, bardzo prędko dały jej się poznać. Hrabia Rappt dla niej był drugim mężem, tylko mniej dobrym, mniej szlachetnym, mniej pobłażającym, albo raczej więcej despotycznym niż pierwszy.
Przyjście na świat Reginy na chwilę rozżarzyło iskierkę tego zagasłego serca. Ale chwila ta była jednym tylko błyskiem. Pierwszy pocałunek, który marszałek de Lamothe-Houdan złożył na czole dziecka, przeszył do głębi wnętrzności matki. Cała jej dusza wzburzyła się, i począwszy od tej chwili biedna Regina stała się dla niej, nie wstrętną, ale obojętną.
Narodziny małej Pszczółki, w kilka lat później, nie wywarły na niej innego wrażenia. Serce jej uschło nazawsze.
Oto jest istotna przyczyna jej odosobnienia; był to długi akt skruchy, niemy, wewnętrzny, bez szemrania i żalu.
Jedynym powiernikiem tej pokutującej duszy był monsignor Coletti. Jemu tylko wyjawiła ona swe błędy, i on jeden tylko rozumiał jej ponurą boleść.
Żeby określić do jakiego stopnia, do jakich granic doszła nieczułość, dość będzie wyznać naszym czytelnikom, że skończyło się na wewnętrznem zadrżeniu, gdy dowiedziała się o małżeństwie córki z hrabią Rapptem, ale marszałkowa nie usiłowała nawet zbijać przyczyn jakie stawiał hrabia, aby złagodzić potworność swej zbrodni.
Było w tej rezygnacji trochę fatalizmu muzułmańskiego.
Od tego czasu nic nie mówiąc, nie wydała najmniejszej skargi; ciało jej w zjednoczeniu z duszą niszczało codzień więcej. Czuła, że umiera, a myśl śmierci takież samo na niej wywierała wrażenie, jak wspomnienie życia.
Na tym punkcie stała w chwili, gdy marszałek de La-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1959
Wygląd
Ta strona została przepisana.