Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1936

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Sto tysięcy franków! zawołała młoda panna w osłupieniu.
— Jakoż przypuszczam, że ty, moja kuzynko, przyczyniłaś się w trzeciej części do tego wydatku; potrzeba ci zatem trzydzieści do trzydziestu pięciu tysięcy franków na rok.
— Ależ, panie, przerwała Zuzanna osłupiała znowu, tylko, że osłupiała tym razem z innego powodu, bo przychodziło jej na myśl, iż dla tej czy owej przyczyny krewny ma zamiar zbogacenia jej i że będzie mogła pojechać w świat z Kamilem, ależ, panie, ja zaledwie wydaję tę sumę.
— Wszystko jedno, powiedział Salvator, ale są i lata złe. Przekazuję ci zatem kuzynko, w przewidywaniu złych czasów, pięćdziesiąt tysięcy franków rocznie; kapitał zostanie u pana Baratteau, a pani pobierać będziesz, bądź miesięcznie, bądź kwartalnie, według własnego upodobania, procenty. Czy ta propozycja będzie przez panią przyjęta?
— Ależ, panie, podjęła Zuzanna, której twarz zarumieniła się z radości, przypuszczając, że ją przyjmę, potrzebaż jeszcze, abym wiedziała, jakie mam prawo przyjmować dar podobny?
— Co do naszych praw, panno Zuzanno, ciągnął dalej Salvator, uśmiechając się, tak, jak to już miałem honor powiedzieć, nie masz żadnych.
— A więc chcę wiedzieć z jakiego tytułu? podjęła żywo młoda dziewczyna.
— Z tytułu siostrzenicy mojego ojca, panno Zuzanno, wyrzekł poważnie Salvator. Czy przyjmujesz pani?
Cały świat myśli poruszył się w mózgu młodej panny na tę propozycję tak jasno przełożoną, przejrzała jak przez mgłę, że są istoty wyższe od tych, które dotąd znała, i od niej samej, że istoty te, wybrane zapewne przez Boga, odebrały z niebios wcielenie dobra, by rzucone tu na ziemię, naprawiły zło, które istoty podrzędne sprawiają, to też z sercem oddanem upojeniu nadziei podniosła na Salvatora wzrok, w którym zajaśniała tym razem najżywsza wdzięczność.
Dotąd spoglądała na niego oczami nienawiści, lecz, rzucając teraz nań okiem wdzięczności, nie mogła powstrzymać uwielbienia; ujrzała go pięknym, wspaniałym, jaśniejącym i nie wahała się objawić mu swego uwielbienia spojrzeniem, jeżeli już nie słowami.