Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1916

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ków zdziwienia raczej niż żalu; poczem, uważając, że się już wypłacili umarłemu, pomogli dwom młodzieńcom w złożeniu trupa w karecie.
Kamil kazał jechać wolno. Potrzebował trochę czasu, żeby wynaleźć dorożkę, oraz przygotować Zuzannę do ciosu, jaki miał ją spotkać.
Przy rogatce Maillot znaleźli dorożkę wracającą z Neuilly; zatrzymali ją i kazali zawieźć się do rogatki Gwiazdy. Tu rozstali się; Kamil zobowiązał kolegę iżby poszedł uprzedzić żonę jego o zaszłym wypadku i powodzie spóźnienia się, a będąc pewnym, że zlecenie jego zostanie spełnionem, skierował się ku ulicy Bac.
Mogło być około wpół do dziesiątej.
Pałac de Valgeneuse wyglądał jak zwykle, odźwierna rozmawiała w dziedzińcu z praczką; panna Natalia, nanowo zninstalowana, mizdrzyła się w przedpokoju do młodego grooma, będącego od kilku dni zaledwie w służbie Loredana.
Gdy Kamil otworzył drzwi, panna Natalia śmiała się na całe gardło z dowcipów nowego pokojowca. Skinął na Natalię i spytał czy może zobaczyć się z Zuzanną.
— Moja pani spi jeszcze, panie de Rozan, odpowiedziała służebna, czy co tak ważnego ma jej pan do oznajmienia?
Ma się rozumieć, że panna Natalia połączyła wraz z zapytaniem co najmniej niedyskretnem jaknajzuchwalszy uśmiech.
— Rzecz najwyższej wagi, odparł poważnie Kamil.
— Kiedy tak, to pójdę obudzić panią.
— Idź i spiesz się, ja czekać będę w salonie.
Podczas gdy panna służebna weszła w korytarzyk prowadzący do pokoju Zuzanny, Kamil wszedł do salonu.
Służebna zbliżyła się do łóżka swej pani, która z powodu ciepłej atmosfery pokoju spała z odkrytą piersią i rękami, włosy mając rozwiązane; twarz matowej cery rysowała się na ciemnem tle, a pierś podnosiła się pod wpływem zapewne snu przyjemnego.
— Proszę panienki, szepnęła Natalia do ucha dziewicy, proszę panienki.
— Kamil!... drogi Kamil!... wyjąkała Zuzanna.
— Otóż właśnie, prawiła dalej Natalia, wstrząsając z lekka swą panią, on jest tu i czeka.