Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Brocanta wydobyła z po za siebie wielką deskę sosnową w kształcie podkowy, i położyła ją na kolanach.
— Zawołaj Faresa, rzekła do dziewczyny, skinieniem głowy wskazując ptaka siedzącego na balu, który odpowiadał na jeden z trzech wyrazów kabalistycznych, znanych z uczty Baltazara.
Kruk przestał bić skrzydłami, i zdawał się oczekiwać chwili do odegrania roli swej w przygotowującej się scenie.
— Fares! zaśpiewała dziewica; nadając temu wezwaniu całą słodycz swojego głosu.
Ptak z krokwi zeskoczył na prawe ramię dziewicy, która uklękła przed starą, przechylając nieco ramię, na którem spoczęła wrona. Wtedy Brocanta wydała ton dziwny, pochodzący przez pół z gardła, przez pół z ust, i zdający się częścią krzykiem, częścią świstem.
Na ten przeraźliwy świst, dwanaście psów jednym susem i potrącając się wzajem wyskoczyły z pudła, i jak przystało na uczone psy, stanęły po prawym i po lewym boku wróżki, siadając na tylnych łapach z powagą doktorów, gotowych zagaić rozprawę filozoficzną i tworząc około stołu doskonały okrąg, w środku którego znajdowała się Brocanta.
Kiedy te przygotowania, zapewnie nieodzowne, zakończyły się hałaśliwie ze strony psów, które przez cały czas manewrów wydawały ponure okrzyki, nastało milczenie.
Brocanta spoglądała kolejno to na ptaka, to na psy, a odbywszy przegląd, wymawiała uroczyście zgłoski pochodzące z obcego języka, jej samej może nieznanego, który Arabowie mogli wziąć za francuzki, ale którego francuzi nie wzięliby zapewne za arabski.
Nie wiemy, czy Babolin, Róża i Justyn rozumieli znaczenie tych wyrazów, ale to zaręczyć możemy, że rozumiały je psy i wrona, o ile sądzić można po równych i rytmicznych naszczekiwaniach psów, oraz po przeraźliwym krzyku ptaka, naśladującym tęż samą chrapliwą nutę, jaką wydawała stara dla zwołania swej sfory.
Następnie, szczekania ustały; gdy głos ptaka ucichł, psy, które z uszanowaniem siedziały na ogonach, patrząc na siebie melancholijnie, razem udały się spać. Co do Faresa, ten zeskoczył z ramienia Róży na głowę starej i uczepił się na niej, zatapiając szpony w siwych włosach Brocanty.