Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1664

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

piono się więc tego przedmiotu, aby nie dać zupełnie upaść rozmowie.
Notarjusz zaczął pierwszy i wytłómaczył dlaczego nazwisko pana Sarranti, wymówione wobec uczciwego pana Gerarda, poruszało tak boleśnie najdrażliwsze uczucia tej duszy delikatnej.
Pan Sarranti, czyli raczej nędznik Sarranti, mając sobie powierzone wychowanie bratanków pana Gerarda, dopuścił się morderstwa nad temiż dziećmi i zbrodnię przeprowadził z taką przezornością, że nawet nie odnaleziono ciał nieszczęśliwych ofiar.
Opowiadanie notarjusza wytłómaczyło zarazem nieobecność pana Gerarda, jakoteż i wymienienie nazwiska pana Jackala, które naturalnie dobrze było znane.
Sarranti idąc na rusztowanie, miał zapewne coś do wyjawienia i dlatego Jackal przysłał po pana Gerarda, aby tych zeznań wysłuchał.
Oburzenie przeciwko Sarrantemu zwiększyło się jeszcze. Nie dosyć, że ukradł ogromną sumę i zamordował dwoje dzieci, ale wybrał jeszcze chwilę poświęconą uczcie na swe zeznania, wbrew maksymie autora „Gastronomji“. „Nic obiadu człowieka przerywać nie może“.
Ale koniec końców, ponieważ było to dopiero przy legominie, a wino burgundzkie wyśmienite, szampan prosto z lodu, co więcej, ponieważ na sąsiednim stole leżały przewyborne wety, postanowiono czekać na pana Gerarda, rozmawiając, a głównie popijając tymczasem.
To postanowienie potwierdzone zostało ukazaniem się służącego, który zstępując ze schodów pałacowych trzymał w obu rękach po dwie butelki, i stawiając te dwie nowe próbki na stole, powiedział:
— Pan Gerard prosi panów, abyście spróbowali wina Lafitte i Chambertin, z 1811 roku, nie troszcząc się bynajmniej o niego. Konieczny interes powołał go do Paryża, za pół godziny będzie z powrotem.
— Brawo! brawo! krzyknęli biesiadnicy jednogłośnie.
I cztery ręce wyciągnęły się natychmiast, aby pochwycić cztery butelki.
W tej chwili usłyszano turkot powozu.
Zapewne to pan Gerard odjechał.
— Za szczęśliwy powrót! zawołał doktor wznosząc toast.
Pozostali goście bełkotali także jakieś życzenia i pró-