Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1428

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Takie snując marzenia, Petrus usłyszał turkot powozu jadącego od strony Inwalidów. Obrócił się: była to Regina powracająca z margrabiną de Tournelle i z ojcem.
Petrus powtórnie oddalił się od drzewa, ażeby mógł być poznany tylko przez Reginę. Nie śmiał odwrócić głowy. Usłyszał skrzyp kraty żelaznej, zgrzyt olbrzymiego klucza obracającego się w zamku. Wtedy dopiero obrócił się: powóz odszedł.
Wpół do szóstej biło u Inwalidów. U stryja jego podawano obiad punkt o szóstej: miał jeszcze wolnego czasu około dwudziestu minut.
Mogła Regina zaraz po powrocie pójść do swego pokoju i stanąć przy oknie; ale czy widziała go? Wszak Petrus nie śmiał nawet odwrócić głowy.
Wybiło trzy kwadranse. Kiedy drgało jeszcze ostatnie uderzenie młotka, zasłona uniosła się i przepuściła najpierw płową główkę Pszczółki. Ale Pszczółka była zawsze poprzedniczką Reginy; po za główką dziewczynki ukazała się głowa starszej siostry. Pierwsze jej wejrzenie dało znać Petrusowi, iż wiedziała, że on tam jest.
Jak długo bawił? Oto czego Petrus zupełnie zapomniał, czego nie umiałby powiedzieć. Co do Reginy, mówiła ona wyraźnie oczyma:
— To nie moja wina, zabrano mnie, nie chciałam wyjść, wiedziałam, że przyjdziesz, czekałam na ciebie. Przebacz mi, nie mogłam przybyć wcześniej, ale jestem.
Potem Regina uśmiechnęła się, jakby powiadając jeszcze:
— Bądź spokojny, mój luby, nagrodzę ci czas, który straciłeś czekając na mnie, mam dla ciebie niespodziankę.
Petrus złożył ręce. Cóż to jest za niespodzianka? Regina uśmiechała się wciąż.
Petrus nie pomniał już, że czas upływa, że stryj czeka z obiadem, i że ten stryj, jak Ludwik XIV, płonął gniewem, kiedy o mało nie czekał.
Nareszcie Regina wzięła różę wystającą z płowych włosów Pszczółki; podniosła do wysokości ust, i upuściła, rzucając na wiatr pocałunek.
Petrus wydał okrzyk radości; zobaczy się z Reginą wieczorem.
Następnie kiedy zasłona zapadła oddał milion poca-