Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ramieniu. Ręka ta uczyniła na panu de Valgeneuse wrażenie, jakie na delikwencie czyni ręka wykonawcy.
— Panowie, rzekł Loredan, czyniąc ostatnie wysilenie, nie spełnicie na zimno podobnej zbrodni; wiecie, że umarli powstają z grobów i oskarżają morderców.
— Tak, ale nie z głębi rzek, nadewszystko jeśli znajdą się w sieci. Czy sieć gotowa, M urzynie?
— Gotowa, odrzekł tenże, brakuje tylko ryby.
Jan Byk wyciągnął rękę i wziął sznury.
Za jednym zamachem ręce Loredana zostały związane i przymocowane za plecami.
Po sile i dokładności poruszeń Jana Byka, widać było łatwo, że postanowienie miał mocne i niecofnione.
— Panowie, rzekł Loredan, nie chodzi mi już, abyście pozwolili mi uciec, ale o to tylko abyście mnie nie zabijali...
— Cicho! zawołał Jan Byk.
— Przyrzekam sto tysięcy franków, jeżeli...
Hrabia nie skończył; taż sama co przedtem chustka, zatkała mu usta.
— Sto tysięcy franków, mruczał Toussaint, sto tysięcy franków...
— A zkądby on wziął te sto tysięcy franków? rzekł Jan Byk wzruszając ramionami.
Więzień nie mógł już mówić, ale uczynił głową znak wskazujący, żeby poszukano w jego kieszeniach.
Jan Byk wyciągnął wielką rękę, wsunął dwa palce w kieszeń surduta hrabiego i wyjął z niej pugilares dobrze wypchany.
Oparł Loredana o mur, tak, jak opierają mumię w gabinecie nauk przyrodniczych i wracając do lampy, otworzył pugilares.
Toussaint spoglądał przez ramię towarzysza.
Jan Byk policzył dwadzieścia biletów bankowych.
Serce Murzyna biło aż do rozsadzenia piersi.
— Czy to są prawdziwe bilety bankowe, Murzynie? zapytał cieśla. Zobaczno ty, co umiesz czytać.
— Naturalnie, prawdziwe, odparł Murzyn, i nawet doskonałe! Nigdy nie widziałem takich za wystawą wekslarzy. Każdy po pięć tysięcy franków.
— Dwadzieścia razy pięć, mówił Jan Byk, czy inaczej,