Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zniszczył co zrobili, zamknął się sam w kaplicy, i nie chciał widzieć nikogo.
Bez pomocy, bez robotników i uczniów, on sam moczył wapno, przyrządzał tynk, rozcierał farby. Ile go musiało kosztować pracy uporczywéj i cierpliwości nieskończonéj, w pokonaniu trudnostek materjalnych, które zależą li od wprawy w sztuce, to wyrachowanym być niemoże i istotne wzbudza podziwienie. Często cokolwiek mniéj lub więcéj wody, warstwa cieńsza albo grubsza, najmniejsza wreszcie bagatela zaprowadzały pleśń do fresków, i te na pół ukończone odpadały. To, co dla biédnego Michała-Anioła stnowiło kłopot prawdziwy i prawie niepokonalny, było tylko igraszką dla uczonego San-Gallo i innych wielkich genjuszów jego hartu, i gdyby tylko chciał się udać do ich wysokiego doświadczenia i światła głębokiego, wytłumaczyliby po doktorsku własności granitu i traverlino, ile potrzeba użyć wody dla należytego rozczynienia tynku, ile nieodzownie czasu dla rozpuszczenia i wysuszenia wapna i t. p. Tak to na świecie! A więc cokolwiek by na