Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i zapału, doprawdy, Pan Bóg mi przebaczy! że mniéj wtenczas czułem w sobie nabożeństwa i gorliwości, aniżeli, gdybym mógł pójść za natchnieniem chwili.
— A no! ponieważ tak tęsknicie do roboty, nie będę upartym do tego stopnia, żebym miał was od lego wstrzymywać, i od jutra, jeżeli się podoba, możecie rozpocząć swoje rysunki.
— O, obejdę się bez nich, mości książę, głowa moja za pełna, ręka zbyt niecierpliwa; kilka rysów wystarczy mi; goreję chęcią pokazania W. K. Mości, że jeżeli łaskawość Jego wyprzedziła moje zasługi, z swojéj przecież strony starałem się wszelkiemi siłami zjednać sobie tęż łaskawość przez pośpiech w usłudze.
W saméj rzeczy, nazajutrz po przyjęciu do dworu, Tycjan wziął się do roboty. Dla pokazania z samego początku, ile przewyższył swego nauczyciela, ukończył obraz, rozpoczęty przez Bellini’ego, zmiękczył jego zarysy, nadał więcéj wdzięku i giętkości draperjom, i układ jałowy otoczył krajobrazem roskosznym, który tyle zmienił postać obrazu pierwotnego, że książę nie mógł go rozpoznać.