Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poprawił rysunek podług swego widzimi-się, obrócił dziwacznie kilka postaci, powytrzeszczał oczy, poroztwierał gęby, najeżył kudły, wydatnił miny potępieńców w postawach najdziwaczniejszych i najrozmaitszych, i potrafił z roboty mechanicznéj utworzyć obraz oryginalny i zajmujący. Nauczyciel zdziwiony i nieco zazdrosny téj wczesności geniuszu, przypatrywał się dziełu w milczeniu, zadając sobie pytanie, czyli przez zimną pogardę nie należy mu przytłumić w zarodku sławy, która zagrażała pochłonięciem wkrótce jego własnéj i wielu innych; lecz gdy uwielbienie wzięło górę nad zazdrością, zawołał, że nic nie widział piękniejszego, i wskazując palcem na młodzieńca, dodał z westchnieniem:
„Jest to gwiazda wschodząca, która zaćmi nie jedną, jaka teraz jaśnieje na niebie, uwieńczona światłem i otoczona sateliitami!”
Nazajutrz, Dominik Ghirlandajo pukał do drzwi ex-podestata Kaprezy.
Messir Ludovico przyjął go z tą pełną serdecznością i tą braterską prawie uprzejmością, jaka panowała wówczas pomiędzy wszystkiemi obywatelami jednéj partyi, i która pozwalała