Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To poruszenie wspaniałomyślnej istoty, zwróciło na nią uwagę Maurycego.
Teraz on znowu wydał okrzyk.
Była to bowiem jego poszukiwana nieznajoma.
— Pani!... pani!... tu?... zawołał.
— Cicho!... rzekła Genowefa.
A potem obróciwszy się do zbójców, którzy rozmaicie uzbrojeni, przystąpili do okna, zawołała:
— O! wy go nie zabijecie!
— To szpieg!... wrzasnął Dixmer, a jego miła i łagodna twarz przybrała wyraz nieubłaganego postanowienia, to szpieg, musi on umrzeć i umrze!...
— Szpieg?... on?... powiedziała Genowefa. Pójdź tu Dixmer, słowo ci tylko powiem, a przekonasz się w jak grubym jesteś błędzie.
Dixmer zbliżył się do okna. Genowefa podzszła ku niemu i coś szepnęła do ucha.
Garbarz podniósł żywo głowę.
— On?... powiedział.
— W swojej własnej osobie!... rzekła Genowefa.
— Jesteś tego zupełnie pewna?
Młoda kobieta nic nie odpowiedziała, lecz obróciwszy się ku Maurycemu, podała mu z uśmiechem rękę.
Wówczas na twarzy Dixmera osiadł znowu wyraz łaskawości i spokoju. Postawił karabin i rzekł:
— Kiedy tak, to co innego.
Następnie dał znak towarzyszom, odstąpił z nimi na bok, powiedział im kilka słńów i oddalił się zaraz.
— Schowaj pan ten pierścień z palca i wsuń go w kieszeń kamizelki.
W chwilę potem otworzyły się drzwi od pawilonu i Dixmer bezbronny stanął przed Maurycym.
— Przebacz, obywatelu... rzekł, żem nie wiedział prędzej, iłem ci obowiązany! Ale żona moja, pomnąc o przysłudze, jaką jej wyświadczyłeś wieczorem, dnia 10-go marca, zapomniała zupełnie o twoim nazwisku. Nie wiedzieliśmy z kim mamy do czynienia; inaczej, wierzaj mi, ani na chwilę nie bylibyśmy powątpiewali o twoim honorze i zamiarach. Tak więc, jeszcze raz proszę o przebaczenie!...
— Lecz, nakoniec, dlaczegóż chcieliście mnie zabić?
— Otóż to sekret, obywatelu, który powierzam twojej