Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ LIV.
SALA UMARŁYCH

W dziesięć minut po trzeciej, Maurycy, mając bilet, przebył szereg ceklarzy i żandarmów i bez przeszkody stanął u nieszczęsnych drzwi.
Dwoje to było drzwi, wielkie, któremi wchodzili posiadający bilety; i drzwi skazanych, dla tych, których następnie odprowadzano na rusztowanie.
Izba, do której wszedł Maurycy, podzielona była na dwie części.
W jednej siedzieli urzędnicy, zapisujący nazwiska w drugiej, mającej ledwie kilka drewnianych ławek, znajdowali się pospołu aresztowani i na śmierć skazani, co prawie jedno było i to samo.
Ciemną tę salę oświetlały tylko szyby w przepierzeniu oddzielającem ją od kancelarji.
Jakaś kobieta, biało ubrana, na wpół omdlała, leżała w kącie, oparta o ścianę.
Przed nią stał mężczyzna ręce założywszy na piersi i niekiedy poruszając głową, jakby coś mówiąc.
Obok nich kręcili się w nieładzie inni skazani, łkając lub śpiewając hymny narodowe.
Inni znów przechadzali się wielkiemi krokami, jakby dla pozbycia się pożerających ich myśli.
Był to zaiste prawdziwy przedpokój śmierci, a umeblowanie czyniło go godnym tej nazwy.
Widziano tu trumny, napełnione słomą, jakby wzywające do siebie żywych; w trumnach tych odpoczywano przed śmiercią.
W ścianie naprzeciw przepierzenia widać było wielką szafę.