Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cił się do ściany z stanowczym zamiarem zaśnięcia na nowo; lecz po upływie godziny, otrząsnął się z fanfaronady i całował znowu pierścionek a list odczytywał. W pierścionku był bardzo piękny szafir.
Podczas, gdy Maurycy tak mu się przypatrywał, otworzyły się drzwi jego pokoju. Maurycy wsunął pierścionek na palec, a list ukrył pod poduszkę. Był-że to wstyd rodzącej się miłości?... Byłaż to obawa patrjoty niechcącego, aby wiedziano, że ma stosunki z ludźmi, tyle nierozsądnymi, iż odważają się na pisanie listu, którego sama woń mogła zdradzić rękę kreślącą go i tę, co ko odpieczętowała?...
Wchodzący był to młody człowiek, ubrany jak patrjota. lecz z najwyższą patrjotyczną elegancją. Za pasem miał ten człowiek parę pistoletów z ex-królewskiej fabryki w Wersalu, oraz krótki i prosty pałasz, podobny do pałaszy uczniów pola Marsowego.
— Cóż to!... śpisz Brutusie — rzekł nowoprzybyły, — śpisz, gdy ojczyzna w niebezpieczeństwie?... Wstydź się!..
— Nie, Lorin, — odparł śmiejąc się Maurycy, — nie śpię, lecz marzę.
— Rozumiem.
— Ale ja nie rozumiem.
— No... ta kobieta.
— Jaka kobieta?...
— Kobieta z ulicy św. Honorjusza, kobieta z patrolu, owa nieznajoma, dla której obaj ryzykowaliśmy wczoraj nasze głowy.
— A!... prawda... — odpowiedział Maurycy, wiedzący doskonale, co chce mówić jego przyjaciel, ale udający że go nie rozumie, kobieta, nieznajoma!
— Cóż to za jedna?
— Phi!.. — ziewnął Maurycy pogardliwie rozszerzając usta.
— Biedna kobiecina, zapomniana na jakiejś miłosnej schadzce.
— Być może... — szepnął Maurycy, odtrącając z odrazą podobną myśl od siebie, w tej chwili bowiem wołałby był widzieć w swej pięknej nieznajomej uczestniczkę jakiego spisku, niż kobietę rozkochaną.
— A gdzie mieszka?
— Nie wiem.