Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Fouquier skoczył jak oparzony, Simon wzniósł rękę ku niebu.
— Spotkałem obywatela Maison-Rouge przy ulicy Grande-Truannerie.
— Mylisz się, jego niema w Paryżu... — odparł Fouquier.
— Widziałem go, powiadam.
— To niepodobna, stu ludzi wyprawiono za nim w pogoń, onby nie śmiał pokazywać się na ulicach.
— Oh? on?... — krzyknął patrjota, — taki wielki, taki czarny, taki silny i obrosły jak niedźwiedź!...
Fouquier pogardliwie wzruszył ramionami.
— Nowe brednie... — rzekł, — Maison-Rouge jest mały, chudy i wcale nie ma zarostu.
Patrjota zasmucony opuścił ręce.
— No, nie martw się!... dobra chęć starczy za dobry uczynek. A teraz Simonie, na nas kolej, spiesz się, bo czekają na mnie w kancelarji, nadchodzi godzina przewiezienia skazanych.
— U mnie nic nowego nie słychać; dziecko zdrowe...
Patrjota odwrócił się tak, ażeby go nie posądzono o ciekawość, a jednak, aby wszystko mógł dokładnie słyszeć.
— A! więc malec zdrów?... — zagadnął Simona Fouquiera, — a cóż tam z jego moralnością?
— Wykształcam go powoli.
— Mnie się zdaje, że chłopiec mógłby świadczyć w procesie Antoniny.
— Mnie się nietylko tak zdaje, ale jestem tego pewny.
Teodor oparł się o kolumnę, oko zwrócił ku drzwiom, ale bez celu, a tymczasem uszy wysuwały mu się z pod futrzanej czapki nagie i wytężone. Może nie wiedział nic ale niezawodnie bardzo wiele słyszał.
— Zastanów się dobrze, Simonie, — rzekł Fouquier, — nie narażaj komisji na daremne trudy, czyś pewny, że Kapet będzie mówił?
— Powie wszystko, co tylko zechcę.
— Czy powiedział ci to, o co mamy zapytać?
— Powiedział.
— Obywatelu Simonie, to, co nam przyrzekasz, jest nader ważne, zeznanie dziecka będzie wyrokiem dla jego matki.
— Ja liczę też na nie!